Nie wiem czy się uda i będę mogła żyć z ceramiki.
Ale cieszę się już z samej tej drogi, z możliwości tworzenia, z możliwości jaką sobie sama dałam. Mogę cieszyć się z trzymania kawałka gliny i zmieniania jego na dowolny kształt. Czuć wtedy to uczucie podniecenia i radości. I te częste porażki, godziny pracy z których czasem nic nie wyjdzie, bo glina pęknie, bo szkliwo źle siądzie, to daje mi możliwość uczenia się i ciągłej pokory.
Chciałam tego od samego początku, kiedy bawiłam się jako kilku letnia dziewczynka w piaskownicy, kiedy wybrałam plastyk, kiedy nie dostałam się na ASP i ze względu na okoliczności nie spróbowałam jeszcze raz.
Wiele razy robiłam coś z ceramiki, ale nigdy nie zajęłam się tym na większą skalę, nie podjęłam wtedy kroku który robię teraz, kroku w wielki ocean. Ciekawe co on ze mną zrobi, może mnie gdzieś zaniesie…
Trzymajcie kciuki i jeśli podobają się Wam moje prace udostępniajcie dalej i polecajcie innym.
Dziękuje